Typem pytań mocno podważających powagę rekrutacji są pytania z tzw. „bani”. Osoby odpowiedzialne za rekrutacje niekiedy chcą być bardzo „światowe” i ściągają bezrefleksyjnie z internetu ciekawe, niestandardowe pytania, które mają „zagiąć” kandydata, a z rekrutera zrobić mistrza olimpijskiego tej gry…
Poniżej kilka przykładów:
- Jak wytłumaczyłbyś kosmicie, jak przyrządzić omlet?
- Ile piłek golfowych jest potrzebnych, aby wypełnić autobus?
- Udało Ci się wygrać milion złotych. Co robisz?
- Jaki był Twój najlepszy wynik w biegu na 1000 m?
- Które gwiazdy znane z okładek mogłyby być Twoimi rodzicami?
- Jakim chciałbyś być zwierzęciem i dlaczego?
- Ile jest fortepianów w Polsce?
Takie zagranie karmi wyłącznie wybujałe ego rekrutera, ale zazwyczaj nie do końca wie, po co te pytania zadaje, co tak naprawdę chce uzyskać – z wyjątkiem tego, że chce zobaczyć zaskoczenie w oczach kandydata i tym się nacieszyć… No, bo jak inaczej wytłumaczyć sytuację, gdy w trakcie rozmowy z kandydatem na stanowisko pomocnika stolarza pada pytanie „ile żyraf potrzeba, aby wykręcić żarówkę z tego pomieszczenia?”
No, chyba że szukasz pracownika cyrku…